W regionie Winnicy stado wilków utrzymuje w strachu 2 wioski - na oczach pasterzy zwierzęta rozerwały 11 kóz. Po południu polują na bydło na pastwiskach, ale nie spieszą się, by strzelać do niebezpiecznych drapieżników we wsiach.
Wsi Nagoryany i Kozłow, w obwodzie mohylewsko-podolskim, od 2 lat żyją w strachu z powodu stada wilków polujących na zwierzęta. Kilka dni temu przed pasterzami wilki rozdarły 11 kóz. Tymczasem myśliwi mówią, że mogą strzelać do wilków dopiero po 2 miesiącach, kiedy zaczną wydawać zezwolenia.
Kilka dni temu wilki zaatakowały stado kóz w biały dzień. 1 drapieżnik oddzielił 11 kóz i zawiózł je w krzaki, gdzie już czekało stado. Od zwierząt domowych pozostały tylko kości. Wilki nawet nie bały się hodowców owiec. Przez dwa dni Nikołaj Bodnarevsky na próżno szukał swoich kóz. Tylko jeden z przygryzionym gardłem wrócił do domu.
Drugi rok z rzędu stado wilków powstrzymywało mieszkańców dwóch wiosek. Wieczorem ludzie boją się wyjść z domu. Natalia Bodnarevskaya mówi, że drapieżnik pojawił się na podwórku trzy razy w nocy.
Wilki nie boją się ani ludzi, ani psów. W 2018 r. Lokalni myśliwi zabili trzech drapieżników, ale stado nie opuściło wioski. Wieśniacy zwrócili się o pomoc do lokalnych władz, ale urzędnicy nie spieszą się z działaniem.
„Teraz jest lato, wciąż jest dużo liści, dlatego nie można złapać drapieżników”, mówi Nikołaj Saftyuk, szef wioski Kozłow.
Rodzina Bodnarevsky nie będzie czekać dwa miesiące, aż łowcy uzyskają pozwolenie na strzelanie do wilków. Małżonkowie planują zatrudnić specjalistów, którzy łapią zwierzęta. Rolnicy mają nadzieję, że tylko w ten sposób można uratować zwierzęta.